niedziela, 28 lutego 2021

Kompresja - wstęp

Kompresja jest bardzo enigmatycznym procesem i na początku strasznie ciężko zrozumieć o co w niej chodzi. Sam pamiętam jak próbowałem zgłębić ten temat na różnych forach i artykułach. Nie było to łatwe. Mam nadzieję, że pomogę wam rozjaśnić ten ślepy mrok.

Kompresja jak sama nazwa wskazuje oznacza pewne ściśnięcie, sprasowanie. To samo tyczy się dźwięku.

Naturalna kompresja zachodzi np we wzmacniaczach lampowych lub podczas rejestracji nagrań na taśmie. Zachodzi wtedy lekka kompresja szczytów, dzięki czemu brzmienie staje się nasycone (ocieplone).

Nam chodzi o kompresje jako proces obróbki dźwięku. Aby zrozumieć ten proces należy mieć świadomość, że każdy dźwięk składa się z trzech części:
1) szczyt, zwany też jako transjent (peak), jest to pierwsza część, najgłośniejsza, która powstaje zaraz po uderzeniu w nasz instrument. Szczyty malują się naszych DAW jako najgrubsze, poszarpane i wystające linie w zapisie dźwięku.

2) poziom średni (RMS), czyli dźwięk właściwy, który pojawia się zaraz po szczycie.

3) wybrzmienie, czyli powoli coraz bardziej wyciszające się brzmienie naszego dźwięku.

W kompresji chodzi mianowicie o wyrównanie, zaokrąglenie, ograniczenie zazwyczaj poszarpanych szczytów dźwięku, przy jednoczesnym podwyższeniu poziomu średniego dźwięku.

Zyskujemy dzięki temu przyjemnie zaokrąglone i wzmocnione brzmienie.

Jak używać kompresora?
Narazie mówimy o kompresji szerokopasmowej, czyli takiej jakiej najczęściej używa się do obróbki pojedynczych śladów w miksie.
Mamy tu do czynienia z następującymi pokrętłami (parametrami)
- treshold (ogranicznik, próg zadziałania) jest to parametr, którym ustawiamy o ile decybeli ograniczać będziemy dźwięk. Jeśli ustawimy treshold na -10 dB, to ograniczymy szczyt o 10 dB, jeśli ustawimy na 0 dB, to kompresor nie zadziała wogóle.

- ratio jest to współczynnik kompresji, który określa jaki jest stosunek ograniczenia, który ustaliliśmy treshold-em. Robimy to poprzez ustalenie skali kompresji np 2:1, 5:1.

- attack to parametr określający, kiedy kompresor ma zacząć oddziaływać na dźwięk, wyrażany w milisekundach.

- release to parametr określający kiedy kompresor ma zwolnić oddziaływanie na dźwięk, również ustawiany jest w milisekundach.

- knee (kolano) występuje w niektórych kompresorach, może być łagodne lub ostre, co ma odbicie w charakterze łagodnej lub ostrej kompresji.

Niestety nie ma absolutnie żadnych ustawień, które mógłbym polecić i sprawdziłyby się w każdym przypadku. Każdy przypadek nagrywania jest inny i niestety trzeba samemu dojść, w jaki sposób potraktować go kompresorem.

Mimo wszystko postaram się trochę podpowiedzieć.

Treshold proponuje przyjąć za punkt do rozpoczęcia poszukiwań okolice -15/-16 dB. Jeśli nie jesteście pewni lepiej ustawić płytszy próg, niż głębszy np -13 dB, a nawet -5/6 dB.

Co do ratio 1,5:1 lub 2:1 to bardzo łagodna kompresja. Okolice 3:1 lub 4:1 to całkiem naturalna kompresja, która łagodzi zbyt poszarpany dźwięk, ale nie zmienia jego charakteru. Stosunek 5:1, 6:1 i więcej to mocniejsza kompresja stosowana, kiedy chcemy, aby kompresor mocniej potraktował ślad, oddziałowując bardziej jako efekt.

Attack w większości przypadków ustawiałabym w przedziale 0/1 - 5 ms.

Release natomiast polecałbym okolice 15 - 20 ms.

Z kompresorem trzeba się dużo pobawić i obserwować wykresy kompresji i graficzne zapisy dźwięku, w jaki sposób nasza ingerencja w poszczególne parametry wpływa na nasz ślad.
Sam uczyłem się kompresji na module Dynamic Steinberga w Cubase SX. To bardzo podstawowy kompresor z niezwykle prostym wykresem kompresji, który bardzo mi pomógł zrozumieć ten proces.

Podobnie jak z większością wtyczek do obróbki dźwięku zalecam kompresora używać delikatnie (lepiej mniej niż więcej), aby nie przekompresować naszych ścieżek, uniknąć tzw. pompowania, które powstaje na skutek zbyt głębokiego treshold i zbyt szybkiego opuszczania release, to bardzo psuje nagranie (z wyjątkiem zamierzonego działania, ale to zostawmy na przyszłość). Oprócz tego musimy zostawić miejsce dla dalszych kompresji, jakie będą następować podczas masteringu.

piątek, 26 lutego 2021

Korekcja - podstawy

Zanim przejdziemy do korekcji gitar, wokalu, perkusji i wszelkich innych elementów miksu, należy wyjaśnić czym właściwie jest korekcja.

Otóż jest ona jednym z najbardziej podstawowych procesów miksowania muzyki. Każdy ślad, każdy instrument należy oczyścić z różnych brudów, takich jak: szumy, brumy, syki, bzyki, druty, rezonanse, szorstkości zwał jak zwał, ale jeśli są w naszym nagraniu takie niuanse to musimy je usłyszeć, rozpoznać, skategoryzować, odnaleźć w jakim się to znajduje paśmie i to wyciszyć filtrem.

Oprócz oczyszczania ścieżek korekcja ma za zadanie umieścić dany instrument w odpowiednim miejscu na mapie częstotliwości.

Aby potrafić spełnić te dwa warunki najpierw trzeba mieć jakąkolwiek wiedzę na temat częstotliwości w ogóle. Postaram się rzucić trochę światła w ten mrok.

Pasmo 0-40 Hz to dźwięki, których ludzkie ucho zbyt dobrze nie słyszy i odbiera je jako akustyczne śmieci, dlatego zawsze i wszędzie, w każdym przypadku i na każdym etapie, kategorycznie te pasmo wycinamy do zera.

40/50 - 100 Hz jest całkowitą podstawą miksu. To pasmo jest niesamowitym źródłem energii. To ono niesie ze sobą puls całego utworu. Może być też gniazdem zanieczyszczenia całego miksu przy nieumiejętnej korekcji. Dlatego to pasmo zarezerwowane jest tylko i wyłącznie dla stopy i basu. Pozostałe instrumenty nie powinny się tam znajdować.

100 - 180/200 Hz jest wyższym pasmem dołu, gdzie instrumenty basowe mogą być domiksowane do dołu pozostałych instrumentów, np gitara basowa do dołu gitary rytmicznej w przypadku rocka i metalu.

200 - 300 Hz jest to dolny środek, w którym mieszkają różne zanieczyszczenia, zbierane przez mikrofon, czyli wszystkie szumy, brumy, drgania, przewodzone przez statyw mikrofonu itp. Niemal w każdym przypadku i każdym instrumencie trzeba to pasmo nieco podciąć, aby je oczyścić z tych brudów.

400 - 600 Hz pasmo o charakterystycznym, kartonowym brzmieniu. Jeżeli nie chcemy mieć kartonowych bębnów rodem z lat 60-tych (owa kartonowość tyczy się również innych instrumentów), czy garażowych gitar i wokalu, należy te pasmo podciąć.

Okolice 750 Hz są dość ciekawym pasmem, w którym mieszkają rezonanse pomieszczeń. Jeżeli mamy ich za dużo, możemy je podciąć, ale również lekko i umiejętnie z wyczuciem podbite potrafi dodać nieco prawdy i głębi ścieżce. Jest to jednak zabieg, z którym radziłbym się pobawić dopiero po pewnym czasie obeznania z tematem produkcji muzyki.

800 - 900 Hz jest kolejnym, zanieczyszczającymi pasmem. Mieszkają tutaj choćby głoski nosowe, szorstkie gardłowania w wokalu, rzężenia gitar i innych instrumentów, wszystkie charczenia świata, ale też drut i growling basu. O ile nie obrabiamy basu z drapieżną grzechotą, radziłbym podcinać te pasmo.

1 - 5 KHz to pasmo prezencji. Prezencja odpowiada za wyrazistość, czytelność wszystkich instrumentów, wokalu, mowy. To tutaj znajduje się klik stopy, kostkowanie gitar, głoski, przez które rozumiemy mowę.

6 - 8 KHz jest pierwszym pasmem góry, jednak kiedy jest go za dużo to słyszymy syczenie, bzyczenie, brzmienie potrafi być szorstkie i nieprzyjemne. Znajdują się również tutaj sybilanty, czyli głoski z mowy ludzkiej (s, c, z), które mogą się nadto wybijać na tle miksu.

10 - 12 KHz to górne pasmo, odpowiadające za rozjaśnienie brzmienia, przestrzeń i powietrze każdej ścieżki i całego miksu. Jest to jedyne pasmo, które można z czystym sumieniem polecić do leciutkiego podbicia.

14/15 - 20 KHz są zbyt wysokie brzmienia, aby ludzkie ucho je słyszało, więc słyszy jedynie śmieci i zanieczyszczenia, podobnie jak z ze zbyt niskimi częstotliwościami do 40 Hz najlepiej jest je wyciąć do zera.

Jak zauważyliście podczas korekcji należy skupiać się na podcinaniu pasm niż ich dodawaniu.

Podana tutaj charakterystyka pasm jest ogólna i niekoniecznie musi się tyczyć każdego przypadku (choć najczęściej tak jest). Jest to punkt wyjścia to własnych poszukiwań.

Najważniejszą umiejętnością w korekcji jest słuchanie i izolowanie w głowie poszczególnych pasm, tak aby je umiejętnie obrabiać. Na początku nie jest to łatwe, potrzeba długich godzin na osłuchiwaniu oraz ucinanie i podbijaniu kolejno pasm, aby potrafić je rozpoznawać i odpowiednio lokalizować.

Do korekcji istnieje szereg wtyczek do wyboru. W każdym programie DAW jest przynajmniej jedna wtyczka, służąca do korekcji (opisane jako korektor, korektor graficzny, equalizer, EQ).
Wyposażone są one w filtry górnoprzepustowy (highpass) do skrajnego ucinania dolnych częstotliwości, dolnoprzepustowy (lowpass) do skrajnego ucinania wysokich częstotliwości oraz filtry półkowe do regulacji wszystkich innych pasm pomiędzy dwoma, wymienionymi powyżej. Najbardziej podstawowe korektory mają dwa filtry półkowe, ale większość nowszych wtyczek jest bardziej rozbudowana i mają ich o wiele więcej. Wyposażone są również w regulację dobroci każdego z filtrów, czyli ustawianie szerokości każdego z cięć lub podbić.

Mam nadzieję, że skrótowo i czytelnie opisałem charakteryzację każdego z pasm oraz działanie korektorów.

Do tematu korekcji będziemy wracać jeszcze wielokrotnie i bardziej szczegółowo. Narazie to tyle w temacie, zachęcam do własnej zabawy.

środa, 24 lutego 2021

Edycja

Podczas nagrywania powinniśmy się starać grać najlepiej jak tylko potrafimy. Niestety nie zawsze da radę wyłapać wszystkie błędy na etapie nagrywania. Czasem bywa tak, że ścieżka jest niemal idealna, tylko w jednym jedynym miejscu jest drobne, lecz przeszkadzające skrzywienie. Aby nie starać się nagrywać od początku można troszkę „oszukać” i poprawić ślad.

Wszelkie poprawki nazywamy edycją. Każdy DAW jest wyposażony w narzędzia edycji takie jak nożyczki, klej, regulacje volume ścieżki, fade in-y i fade out-ty. Pokrótce opowiemy sobie jak ich używać.

Jeśli chcemy wyrównać jakiś skrzywiony dźwięk musimy go najpierw wyciąć myszką (wirtualnymi nożyczkami). Najlepiej jest dokonywać cięć w punkcie zerowym, czyli tam, tuż przed lub po dźwięku. Aby to sobie ułatwić dobrze jest powiększyć sobie widok edytowanego śladu. Niestety nie zawsze jest możliwe cięcie w punkcie ciszy np w gęstym szesnastkowym graniu, a wtedy grozi nam pojawienie się w miejscu cięcia tzw. clicka, czyli niepożądanego kliknięcia podobnego do cyfrowego przesterowania dźwięku. Możemy go uniknąć, stosując fade-y, czyli stopniowe wyciszenia krańców cięć na ścieżce. Najprościej jest wytłumaczyć, czym są fade-y na przykładzie utworów, które nie kończą się w naturalny sposób, a są stopniowo wyciszane aż do całkowitej ciszy.

Oczywiście podczas edycji i cięć nie używamy tak długich i wyraźnych wyciszeń. Kiedy jeszcze mamy powiększony widok ścieżki, każde cięcie dobrze jest zaokrąglić mikroskopijnym, niezauważalnym wyciszeniem. Wyciszenia na początku ścieżki nazywamy fade-in, natomiast na końcu fade-out.

Po cięciach i fade-ach łapiemy myszką dany fragment i wyrównujemy do siatki kwantyzacyjnej, bądź do drugiego śladu.

Innym zabiegiem jest ręczna zmiana głośności jakiegoś fragmentu ścieżki. W każdym DAW wygląda to inaczej. Zazwyczaj trzeba zaznaczyć daną ścieżkę i narzędzie będzie widoczne na samym śladzie, albo gdzieś z boku będzie widoczna opcja do zmiany parametrów. To już trzeba sprawdzić samemu w instrukcji do używanego programu.

Kolejnym zabiegiem jest przestrajanie fałszywych dźwięków. Niestety tutaj także odsyłam do instrukcji, ponieważ takie opcje są poukrywane w różnych miejscach. Czasem trzeba kliknąć prawym przyciskiem myszy, czasem szukać i przekopywać wszystkie opcje i narzędzia. Natomiast przestrzegam przed zbyt mocnym przestrajaniem dźwięków, ponieważ przestrajanie o więcej niż jeden lub dwa półtonowy może powodować zniekształcenia, które mogą zaszkodzić i brzmieć sztucznie.

Edycja jest procesem, który powinien być jak najmniej zauważalny w brzmieniu. Starajmy się go używać delikatnie i jak najmniej, ponieważ takie zabiegi często wpływają na podświadomy odbiór muzyki u słuchaczy, czyli niby wszystko gra, ale w odbiorze jest trochę sztucznie, nie ma tej naturalnej mocy, której wszyscy poszukują w muzyce.

poniedziałek, 22 lutego 2021

Nagrywanie perkusji

Nagrywać perkusje można na wiele różnych sposobów. Do mniej skomplikowanych należą nagrywanie swojej gry na elektronicznej perkusji lub perkusji, która ma zamontowane na bębnach trigery, jak też nagrania za pomocą padów i klawiatury MIDI. Dzięki takim sprzętom nagrywamy takie składowe swojej gry jak dynamika uderzeń, timing i wszystko jest zapisywane jako komunikat MIDI, który następnie jest ubieramy w brzmienia wybranych wirtualnych bębnów typu EZDrummer lub takie, w które wyposażone jest nasze DAW.

Dużo więcej zachodu kosztuje nagrywanie żywej perkusji, za pomocą mikrofonów.

Przed mikrofonowaniem warto choć trochę wypchać bęben stopy jakimiś kocami, by go nieco wytłumić. Pozostałe bębny można wytłumiać poprzez foliowe wytłumki lub gumowe naklejki, które ograniczają i skracają rezonowanie po uderzeniu. Całe pomieszczenie powinno także być wytłumione gąbkami, kocami, dywan na podłogę, dodatkowo można się wyposażyć w ekrany na statywach do wytłumienia blach.

Teraz należy wspomnieć trochę na temat mikrofonowania bębnów.
Zacznijmy od stopy. Należy tu użyć dynamicznego mikrofonu niskotonowego, który jest przeznaczony do stopy.
Sam mikrofon można włożyć do środka przez frontalną dziurę w naciągu. Takie ustawienie daje możliwość rejestrowania głębokiego dołu i mocy, ale trzeba uważać na zbytnie buczenie.
Ustawienie mikrofonu przed bębnem rejestruje mniej dołu, więcej środka i kartonowego brzmienia. Polecane jest dla bardzo ciemnych, buczących stóp lub w przypadku, gdy zależy nam na bardziej vintage’owym brzmieniu.
Dla skrajnie buczących stóp, niektórzy polecają ustawianie mikrofonu z boku bębna, ale często pojawia się wtedy nieprzyjemny, metaliczny rezonans, który trzeba później wyciszać korektorem i liczyć, że zginie w miksie.

Do nagrywania pozostałych bębnów (werbel, tomy) warto mieć mikrofony dynamiczne najlepiej na klipsach, bo zniwelujemy tym drania podłogi, przewodzone przez statywy.
Samo ustawianie mikrofonu skrótowo można sprowadzić do zasady: im bliżej środka, tym więcej ataku i jasności w brzmieniu a mniej wybrzmienia, im bliżej krawędzi, tym ciemniej, mniej ataku a więcej wybrzmienia.

Do nagrywania talerzy służą małe, pojemnościowe mikrofoniki zwane satelitkami lub overheadami. Umieszczamy je na statywach ponad całym zestawem. Jedną bardziej z lewej strony, drugą bardziej z prawej, trzecią (jeśli jest) blisko hi-hat’a. Wszystkie możemy ukierunkować na środek zestawu, wyznacznikiem do celowania może być środek werbla. Im niżej umieścimy satelitki tym blachy będą głośniejsze i bliższe, im wyżej tym cichsze i dalsze.

Dodatkowo można użyć mikrofonu pojemnościowego, ustawić go na środku przed całym zestawem w odległości ok. 1-1.5 metra. Takim sposobem stworzymy dodatkową ścieżkę room, która zbierając całą perkusję razem z odgłosami pomieszczenia (oczywiście odpowiednio wygłuszonego) doda głębi, prawdy i powietrza miksowanej przez nas perkusji.

To tyle jeśli chodzi o podstawy mikrofonowania i nagrywania perkusji. Należy wiedzieć, że jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Dobre mikrofonowanie, nagłaśnianie i nagrywanie perkusji to prawdziwa sztuka. W niektórych studiach można napotkać sytuację, gdzie zatrudnieni są osobno realizatorzy specjalizujący się właśnie w nagrywaniu perkusji.

Reszta zależy od tego, co chcemy uzyskać, brzmienia naszego zestawu, pomieszczenia. To co napisałem to tylko podstawa do własnych poszukiwań i ustawień.

wtorek, 16 lutego 2021

Nagrywanie wokalu

Do nagrywania wokalu przede wszystkim potrzebny jest mikrofon. Jeśli dysponujemy kilkoma mikrofonami, możemy nagrać kilka ścieżek każdym z nich i wybrać taki, który daje najbardziej pożądany efekt.
Są tacy, którzy uważają, że wokale należy nagrywać jedynie mikrofonem pojemnościowym. Faktycznie pojemnościówki oddają pełnie, głębię głosu, ale istnieje wielu znakomitych wokalistów, używających do nagrywania jedynie mikrofonów dynamicznych. Zreszta na koncertach używane są głównie dynamiki i wokale całkiem źle nie brzmią.

Kolejną sprawą jest dobór pomieszczenia i jego odpowiednie wygłuszenie. Gołe ściany dają dużo odbić, które mikrofony zbierają i takie nagrania na niewiele się zdadzą. W domowych warunkach można wykorzystać różnego rodzaju gąbki, koce, kołdry do przykrycia chociaż części ścian tak, aby jak najbardziej zniwelować odbicia dźwięku. Wielkość pomieszczeń również ma duże znaczenie zarówno dla głębi i pogłosu nagrań. Profesjonalne studia mają wybór pomieszczeń o różnej wielkości i odpowiednim do niej wytłumieniu, dzięki czemu mogą swobodnie dobierać takie zmienne jak pomieszczenie i odpowiedni mikrofon dla założonego efektu.
W domowym zaciszu jednak musimy radzić sobie jak tylko można. Odradzałbym jedynie zamykanie się w ciasnych pomieszczeniach typu szafa, aby nie utracić głębi głosu.

Przydatną rzeczą jest pop-filtr (pończocha), zamocowany przed mikrofonem, który zabezpiecza mikrofon przed zbieraniem tzw pop-ów, czyli powietrza, uderzającego w mikrofon podczas wymawiania głosek p, b, d. Wytłumia on też W niektórych przypadkach sybilanty oraz reguluje odległość ust od mikrofonu. Jeśli nie posiadamy profesjonalnego pop-filtra, możemy z powodzeniem użyć siatki z głośnika, np z głośnika wieży stereo (o ile można go zdjąć).

Warto pomyśleć również o ekranie stawianym za mikrofonem, który zmniejsza odbicie dźwięku na pierwszej lini po wydobyciu go z wokalisty. Zabieg ten jest tyle potrzebniejszy, jeśli używamy mikrofonu pojemnościowego z powierzchnią, rejestrującą dookoła mikrofonu.

Ważna jest odległość ust wokalisty względem mikrofonu. Im bliżej mikrofonu tym dźwięk jest bliższy, im dalej tym dalszy.
Należy zwracać uwagę na ruchliwość głowy wokalisty, aby dźwięk zbytnio nie podskakiwał lub się nie oddalał.

Przy okazji scharakteryzuje kilka mikrofonów, jakimi miałem okazje nagrywać wokale.

Shure SM 58 - absolutny klasyk do nagłaśniania wokalu i nie tylko. Wokalowałem do niego podczas niezliczonych prób, koncertów i nagrywek. Całkiem przyzwoita głębia jak na mikrofon dynamiczny, a przy tym ostre, wyraziste, jasne brzmienie. Jeśli macie okazje nagrywać nim to nie ma się co zastanawiać.

Stagg MD 1500 - ten mikrofon nabyłem pare lat temu za jedyne 80 zł. Poza niską ceną również oferuje przyjemną głębie, jednak w porównaniu do SM 58 jest wyraźnie bardziej przytłumiony i matowy, ale jak się nie ma co się lubi...

Shure SM 57 - jest fantastyczny do nagrywania instrumentów, miałem jednak okazje nagrywać nim wokale i przyznam, że przyzwoicie wyszło. Ostre i jasne brzmienie, choć może się okazać, że zbyt duże podbicie okolic 6-8 Hz, co może trochę razić uszy i uwypuklać sybilanty, ale od czego jest EQ.

Royer Ribbon R 121 - mój ukochany (choć nie posiadany) mikrofon wstęgowy. Oferuje głębie brzmienia zbliżoną do mikrofonów pojemnościowych oraz charakterystyczne dla samego siebie przyciemnione i mocno ocieplone brzmienie. Uwielbiam go!!!!

Marshall MXL 2003A - całkiem popularny mikrofon pojemnościowy z przeznaczeniem do wokalu. Oprócz typowej dla pojemnościówek głębi, daje bardzo ostre i jasne brzmienie, za sprawą dość dużego podbicia góry. Niektórzy sądzą, że tej góry jest aż za dużo, ale to już każdy ocenia według własnych preferencji i warunków.

Apogee One - jestem szczęśliwym posiadaczem tej karty muzycznej, wyposażonej w mikrofon. Od razu zaznaczam, że nie jest to byle jaki zintegrowany rejestrator, ale naprawdę dobrej, studyjnej jakości mikrofon pojemnościowy. Osobiście używam go do nagrywania wokali i jestem zadowolony. Zarówno głębi jak też wszystkich częstotliwości jest tyle ile trzeba, nie za mało nie dużo. Na prawdę bardzo przyzwoity sprzęt. Jedyną wadą jest, że o ile wiem kompatybilny jest jedynie z systemem OS.

Neumann U47 - legendarna pojemnościówka używana przez największych wirtuozów ludzkiego głosu, dlatego o nim wspominam. Niestety sam miałem okazję używać go jedynie przy nagrywaniu basu, więc o wokalu niewiele mogę napisać.


Zaznaczam, że wszelkie moje opisy mikrofonów na tym blogu są bardzo skrótowe i wyłącznie subiektywne, na podstawie własnych doświadczeń. Założeniem moim jest wprowadzenie do tematu i zachęcanie do własnych poszukiwań.

Nagrywanie gitary i basu

Na samym początku musimy zdecydować czy chcemy nagrywać gitary tradycyjnie czy liniowo.
Tradycyjnie, czyli wpinamy gitare do wzmaka, przystawiamy mikrofon do paki, mikrofon łączymy z interfejsem, interfejs do kompa. Wszystko rozkręcamy wedle upodobań, uruchamiamy sesje w programie i dajemy czadu.

Takie podejście funkcjonowało przez wiele lat analogowego nagrywania i znajdą się tacy, którzy uważają je za jedyną słuszną drogę. Niestety w tej metodzie nie mamy wielkiej możliwości ingerencji w raz nagraną ścieżkę.

Nagrywanie liniowe jest o wiele bardziej elastyczne. Polega ono na wpięciu gitary kablem do interfejsu oraz nagrywaniu czystego (suchego), niezabarwionego niczym sygnału gitary w naszym programie.

Do takiego nagrywania interfejsy najczęściej wyposażone są w wejścia HiZ (wysokoimpedancyjne), które dostosowują sygnał z naszej gitary, do potrzeb rejestracji audio w programie komputerowym.

Jest to o wiele wygodniejszy sposób. Nie trzeba za każdym razem ustawiać wzmaka, mikrofonu, itd. Baaaa... nie trzeba nawet być posiadaczem takich sprzętów. Nie rejestrują się również pukania i krzyki rozgoryczonych sąsiadów. Największą jednak zaletą nagrywania liniowego jest możliwość wielokrotnego wykorzystania tej suchej, drucianej ścieżki, np do reampingu, czyli sygnał z kompa przepuszczamy przez piec i za pomocą mikrofonu i interfejsu mamy już zarejestrowane żywe brzmienie wzmaka.
Jeśli nie mamy realnego sprzętu, możemy ten sygnał zabarwić wyborem wirtualnych symulacji wzmacniaczy, efektów oraz impulsów kolumn i mikrofonów, dostępnymi w takich wtyczkach jak Guitar Rig, Amplitube, Ezmix lub dostępnymi brzmieniami z naszych programów DAW.
Dany sygnał można kopiować i przepuszczać przez różne wzmacniacze realne i wirtualne dzięki czemu możemy uzyskać wiele barw  gitar do miksowania na stronę.
Tak samo ma się rzecz z nagrywaniem basu technika i możliwości tutaj są niemal identyczne.
W swoim własnym zaciszu domowym sami decydujemy w jaki sposób nagrywamy i wykręcamy swoją muzę. Ogranicza nas co najwyżej budżet dlatego warto czasem się zastanowić nad rozwiązaniami nowoczesności, które oferują coraz wygodniejsze, tańsze, a przy odpowiednim użyciu wcale nie gorsze rozwiązania.
Zapraszam do czytania kolejnych wpisów na temat mikrofonowania i produkcji masywnych gitar.

Nagrywanie - okablowanie

W trakcie całego procesu nagrywania liczy się wprowadzanie jak najczystszego i najbardziej wartościowego sygnału, dlatego niezwykle ważnym elementem jest używanie dobrych jakościowo kabli. Często jest tak, że muzycy inwestują kupę kasy w instrument, nagłośnienie, mikrofony, wszystkie wspomagacze, aby wydobyć jak najlepsze brzmienie, a potem podłączają to wszystko najtańszymi kablami i cały potencjał brzmieniowy jest uziemiony.

Od razu zaznaczam, że nie chodzi mi o audiofilskie kable za tysiące złotych ze srebra, złota, wysadzane diamentami itp. Wystarczą kable za jedyne kilkadziesiąt złotych za sztukę, aby całkiem przyzwoicie przewodzić dźwięk.

Jest kilka marek kabli godnych polecenia, do których należą: Red’s Music, Proel, Monster Cable, Neutrick, Planet Waves.

Są to zaufane kable instrumentalne, mikrofonowe i przewodzą bardzo czysty dźwięk, bez zbędnych szumów i niuansów.

Jeśli do nagłośnienia gitary, używasz zestawu head i kolumna, polecam łączyć go ze sobą kablem kolumnowym, który oferuje lepsze wzmocnienie dźwięku i o wiele mniejszą stratność sygnału.

Dla niedowiarków, myślących, że przecież dżek to dżek, chciałbym zaznaczyć, że kable kolumnowe są nieco inaczej skonstruowane. Przede wszystkim są dwużyłowe w odróżnieniu od jednożyłowych instrumentalnych. Mają także o wiele grubszą izolacje.

Cała filozofia doboru kabla kolumnowego zazwyczaj sprowadza się do reguły: najkrótszy i najgrubszy. Jest w tym trochę prawdy, ale warto coś o tym wiedzieć, aby nie przesadzać.

W przypadku podłączeń scenicznych istnieją wzory, według których akustycy obliczają, w jakim przypadku, jakiego kabla użyć. W prostszych połączeniach typu head - kolumna wystarczy 0,5 - 1 m długości, powyżej 7 mm średnicy przekroju, standardem są dwie żyły po 2,5 mm, powyżej 7,5 Ohm’a rezystancji i należy wybierać możliwie najmniejszą pojemność kabla, okolice 130-160 mikrofaradów w zupełności wystarczą.

To tyle w kontekście okablowania. To krótki temat, ale niezwykle ważny, dlatego zdecydowałem się na jego poruszenie już na samym początku swoich publikacji. W końcu kable są ważnym elementem początkowym w tworzeniu i przesyłaniu dźwięku.

poniedziałek, 15 lutego 2021

Nagrywanie - początek

Mamy już włączonego kompa, podłączony interfejs, odpalony program. Jednym słowem chcemy zacząć nagrywać swoją twórczość.

Obsługa panelu nagrywania/odtwarzania, ustawienia metrum i tempa są inne dla każdego DAW, ale są to bardzo przejrzyste funkcje i raczej nie powinny nikomu sprawiać kłopotu, a nawet jeśli to od czego jest internet. Ważniejszym problemem jest prawidłowe ustawienie poziomu głośności na nagrywanym kanale naszego interfejsu. Tyczy się to zarówno nagrywania przez wejścia liniowe (mikrofonowe), jak i wysokoimpedancyjne HiZ (instrumentalne).

Jeżeli ustawimy zbyt wysoki poziom to nasza ścieżka ulegnie przesterowaniu sygnału, czyli pojawią się niepożądane zniekształcenia, kliknięcia i inne dziwne brzmienia, których wolelibyśmy uniknąć (nie mylić z przesterowaniem typu overdrive). Taka ścieżka nie będzie się do niczego nadawać, takich niuansów nie da się usunąć z nagrania.

Z kolei jeśli ustawimy za niski poziom ścieżka może okazać się cicha. Oczywiście można ją podgłośnić lub użyć normalizacji, jednak razem ze zgłośnieniem sygnału zgłośnimy również razem nim szumy.

Optymalna głośność odpowiada za większe odstępstwo sygnału od szumu. Czyli możliwie najwyższy poziom głośności bez przesterowania dźwięków zapewnia mniej słyszalne szumy w nagraniu, czyli czystsze i lepszej jakości nagranie.

Jak ustawić taki optymalny poziom? Przede wszystkim nagrajmy próbną ścieżkę najlepiej taką ze sporą ilością najgłośniejszych dźwięków, jakich będziemy używać w trakcie nagrania, czyli najmocniejsze uderzenia w struny, w bębny, najgłośniejsze krzyki w wokalu, itd. Następnie osłuchajmy ścieżki bardzo uważnie pod kątem, czy nie pojawiają się tam ewentualne click-i, pop-y, przesterowania i inne zniekształcenia.

Każdą sesję oczywiście należy odpowiednio zaplanować i przygotować, ale to już zależy od rodzaju muzyki, obranej ścieżki sposobów nagrywania.
Może się okazać, że przydatny będzie pilot, czyli ścieżka z całym utworem, zawierająca wszystkie rytmy, tempa. Może to być np ścieżka MIDI z rozpisaną perkusją lub innym instrumentem.

Niezależnie jaką drogę wybierzecie, radzę nie nastawiać się, że wszystko wyjdzie za pierwszym razem. Sztuka dobrego nagrywania przychodzi z czasem i lepiej jest czasem nagrać coś drugi raz niż męczyć się z niedoskonałym nagraniem.

Etapy produkcji muzyki

Pierwszym etapem (poza oczywiście procesem twórczym) jest nagrywanie. Nagrywamy oddzielnie każdy instrument, wszystkie, ewentualne overduby.

Edycja - o tak trzeba to potem wszystko wielokrotnie wysłuchiwać i znaleźć ewentualne odchylenia od prawidłowości. O ile nie chcemy lub nie możemy nagrać poprawki to musimy to edytować. Mianowicie ciąć, przesuwać, kleić, zmieniać głośność zapisu dźwiękowego itd. Osobiście uważam ten punkt za najmniej ciekawy i najbardziej żmudny etap pracy studyjnej, lecz szalenie potrzebny.

Obróbka pojedynczych śladów - czyli korekcja jako oczyszczanie nagrania, kompresja, saturacja, dosmaczanie efektami, pogłosami i najrozmaitszymi fajerwerkami, które nam przychodzą do głowy.

Miks - w pewnym sensie rozpoczęliśmy go już w czasie obróbki, ponieważ taki zabieg jak choćby korekcja obsadza dany instrument w odpowiednim dla niego miejscu, dzięki czemu staje się uporządkowanym elementem całości. Następnie każdy instrument trzeba umiejscowić  w konkretnym obszarze panoramy oraz ustawić poziomy głośności tak, aby wszystko tworzyło ze sobą spójną całość, czyli jak nazwa wskazuje zmiksować.

Mastering - jest ostatnim etapem produkcji. Polega na osłuchiwaniu gotowego miksu, pod kątem poprawności i ewentualnych poprawek. Następnie szlifuje się dalej korekcją, dobarwia się lekko wybranymi efektami i podnosi się poziom średni  procesami dynamicznymi, aby nagranie nabrało głośności i jasności, zbliżonej jak najbardziej do profesjonalnie wyprodukowanej muzyki, jaką lubimy.

Homerecording - wstęp

Jesteś muzykiem, masz kapele, czy może jesteś solistą. Chciałbyś nagrać demo/ płytę/ singiel i wysłać w świat i zdobyć rzeszę fanów.

Masz dwa wyjścia:
- możesz tradycyjnie pójść do studia, zdobyć upragnione nagranie i zostawić worek pieniędzy;
- możesz nagrać i wyprodukować nagranie samemu.

Sam kiedyś stałem przed takim wyborem. Czy to przez skąpstwo czy chęć poznania czegoś nowego postanowiłem samemu wyprodukować swoją muzykę, a poszukiwanie brzmień i niezliczonych możliwości ingerencji w dźwięk stało się moją obsesją i zaczęła narastać chęć dorównania profesjonalnym produkcjom.

Jeśli tak jak ja zdecydowaliście się na produkowanie swojej muzyki samemu w domu to zapraszam dalej do czytanie mojego bloga i wspólnych poszukiwań swojego, unikalnego brzmienia.

Co jest potrzebne na początek?
Nie zaskoczę, na pewno potrzebny będzie komputer. Dalej trzeba wyposażyć się w oprogramowanie do produkcji muzyki. To właśnie w wybranym programie DAW nagrywane ścieżki audio będą rejestrowane, obrabiane, miksowane i masterowane. Jednym słowem w programie jest robione wszystko, co robione jest w profesjonalnym studiu.
Wybór kolejnych urządzeń zależy od rodzaju muzyki i metody tworzenia ścieżek.

Jeśli zajmujesz się elektroniczną muzą i jedynie „budujesz” muzykę z klocków MIDI, wprowadzanych myszką, to więcej nic nie potrzebujesz.

Jeśli jednak nagrywasz żywe instrumenty (gitara, bas, wokal, itd), to należy się wyposażyć w interfejs audio, czyli urządzenie, które umożliwi wgranie do programu ścieżek audio o zmniejszonej latencji oraz znacznie lepszej jakości niż zintegrowana karta dźwiękowa.

Oczywiście w zależności od tego, co nagrywasz będzie potrzebny instrument, mikrofon, okablowanie, ale o tym będzie w kolejnych artykułach.

Inną jeszcze możliwością jest własnoręczne wgrywanie komunikatów MIDI (zachowana wtedy zostaje timing, dynamika i cała nasza wirtuozeria). Przy tej możliwości przyda się kontroler MIDI, np klawiatura MIDI, w przypadku perkusji pady, triggery.

Kolejnym ważnym punktem jest sprzęt odsłuchowy. Oczywiście można się wyposażyć w profesjonalne monitory studyjne, ale na początku konsumencki sprzęt stereo i jakieś nauszne słuchawki wystarczą.

O wszystkich sposobach nagrywania będziemy jeszcze rozprawiać później.
Niemniej zachęcam do podjęcia wyzwania własnoręcznego produkowania muzyki i nie zniechęcania się przy pierwszych nieudanych próbach.
Wraz z przyswajaniem wiedzy, umiejętności jej stosowania i rozwojem słuchu będzie coraz lepiej.

Wytłumianie pomieszczeń do nagrań w domu

Nagrywając w domu często musimy się nagimnastykować, aby zniwelować niepotrzebne odbicia dźwięku od gołych ścian. Jeżeli mamy w swoim mieszk...